Fasolka po bretońsku to bardzo sycące, jednogarnkowe danie. Mocno aromatyczne, a do tego proste do przygotowania. Nadaje się do odgrzewania, jak również do mrożenia. Polecam szczególnie w chłodne dni.
Składniki na ok. 6 porcji:
400g białej fasoli „Jasiek”
150g wędzonego boczku
150g kiełbasy
3- 4 łyżki koncentratu pomidorowego
sól, pieprz, majeranek
4- 5 łyżek mąki pszennej
olej do smażenia
Sposób przygotowania:
Fasolę wypłukać, zalać 2 litrami zimnej wody i pozostawić na noc.
Następnego dnia gotować fasolę w tej samej wodzie, z dodatkiem ok. pół łyżki soli.
Boczek i kiełbasę pokroić w kostkę i przysmażyć na niewielkiej ilości oleju. (Można nie dodawać oleju, jeśli boczek lub kiełbasa są tłuste). Dodać do garnka z fasolą.
Gdy fasola będzie miękka, dodać koncentrat pomidorowy. Przyprawić solą, pieprzem i majerankiem.
Przygotować zasmażkę. Mąkę zrumienić na patelni. Dodać zimną wodę, szybko mieszając tak, aby nie powstały grudki. (Gdyby powstały mimo wszystko grudki, przetrzeć zasmażkę przez sitko).
Zasmażkę dodać do garnka z fasolą. W razie potrzeby doprawić jeszcze do smaku.
Moja mama też gotuje w tej samej wodzie i na zasmażce.
Ktoś jak nie ma pojęcia o gotowaniu i o smaku to lepiej niech się nie wypowiada.
Pozdrawiam i życzę smacznego ?
Czy to dzisiejsza "moda" ze obraza sie obce osoby, tylko za to, ze maja inne podejscie do czegos niz "ja" osobiscie????
Doskonaly, "Babciny" przepis na fasolke po Bretonsku.
A te wszystkie "nowoczesne" komentarze,,,,,,,,,,ciekawa jestem jak w zeczywistosci zyjecie,,,,, "nowoczesne DAMY"
Ja przed moczeniem fasoli zalewam ją wrzątkiem na 10 minut ,wrzątek odlewam a ziarnka traktuję zgodnie z przepisem. Mozna isć na przyjęcie nawet do królowej angielskiej a żaden bąk nie wyleci (donttalk)
Fatalny przepis. Autor(ka) nazywa danie "zupą" (punkt 6), co raczej nie wróży dobrze przepisowi. A ten sugeruje gotowanie fasoli w tej samej wodzie, co jest krytycznym błędem w dzisiejszych czasach (zanieczyszczenie środowiska !) - wodę należy odlać i do gotowania zużyć nową.
Po drugie - brak cebuli (!) i czosnku (!) - nadających charakterystyczny posmak.
I po trzecie wreszcie - jaka zasmażka ? Kobieto, czy tam mężczyzno.. zasmażkę zostaw w PRLu. Tutaj fasolę się rozgniata - kilka łyżek wyjętych z garczka w końcowym etapie - i dodaje z powrotem, dzięki czemu całość gęstnieje samoistnie.
Nie wspomnę o opcjonalnych dodatkach typu sproszkowana czerwona papryka (może być wędzona), które wynoszą starą, poczciwą fasolkę po bretońslu na nowe wyżyny :)
Przepis do poprawki.
Jesli przepis nie przypadl pani do gustu to prosze uzyc innego. Pozatym prosze sie troche doksztalcic na temat gotowania fasoli...polecam przeczytac rady kogos kto sie na tym zna np. Harold McGee. Wspolczuje wszystkim ktorzy probowali przygotowane przez pania dania nie zdajac sobie sprawy, ze sa one calkowicie pozbawione jakichkolwiek wartosci odzywczych (nie sugeruje, natomiast ze byly niesmaczne)..
Nie jestem kobietą (skąd ten wniosek ??), jak również używam - jakżeby inaczej - innego przepisu, smakującego wybornie. I będącego przy okazji zdrowszym od tego zamieszczonego tutaj.
Ktoś pytał (złośliwie), co to garczek. Ja odpowiadam:
Pan Harold McGee oczywiście ma rację twierdząc, że namaczanie wypłukuje część witamin i innych związków. I mi właśnie o te "inne związki" chodziło, co zaznaczyłem we wcześniejszej wypowiedzi. Proszę czytać ze zrozumieniem, a nie dawać mi przykłady nie świadczące o niczym W TEMACIE. Wolę - jak i znaczne grono innych ludzi - pozbawić strączkowe zanieczyszczeń środowiskowych kosztem witamin, niż na odwrót - kosztem "wzbogaconej" chemii zostawić witaminki. Ale oczywiście - kto co lubi, w końcu nie mój przełyk, nie moje jelita. Myśli pani, że ja bym nie chciał gotować bez namaczania ? Oczywiście, że bym chciał, ale nie posiadam sterylnej - lub takiej, jak ze 200 lat temu - gleby i powietrza & deszczu, co by mi ładnie porodziła fasolę, która chłonie różne szkodliwe elementy - podobnie jak sałata wiosną.
Moje dania są smaczne (i zdrowe) od lat, jednakowoż nie dane pani będzie przekonać się z racji anonimowości. Zaufać na słowo polecam, a jeśli nie - to przynajmniej spojrzeć na programy o gotowaniu, gdzie ktokolwiek dodający zasmażkę do dania, które NATURALNIE potrafi być gęste samo z siebie, wylatuje od razu na zbitą patelnię. Takie to odniesienie do PRLu miałem, bo obserwowałem w latach 80-ych na stołówkach,. bufetach itp walenie mąką, jak leci. Dlatego proszę nie odbijać piłeczki prl-owskiej w moim kierunku, bo to kompletnie bez żadnych podstaw.
Pozdrawiam, mniej nerwów życzę, bo konstruktywna krytyka to żaden atak personalny. Też mam żonę, więc tłumaczę, co widzę :)
P.S. A spróbowałaby pani tego, co piszę - to przynajmniej by się pani przekonała na własnym języku.
Poraz pierwszy ugotowalam fasole w tej samej wodzie nie odcedzajac jej. Po ugotowaniu byla bardzo gorzka . Wspomne tylko , ze uzylam dokladnie te same skladniki. Troche szkoda.
Również gotuję w tej samej wodzie,ale po zagotowaniu odlewam i zalewam świeżą zimną wodą, potem jeszcze raz to samo,za trzecim razem zalewam gorącą wodą, takie czynności mają za zadanie nie powodować wzdęć. Co do przepisu myślę, że jest jeden zasadniczy błąd. Fasolę soli się na końcu
Bardzo fajny przepis, z tym, że nie powinno się gotować fasoli w tej samej wodzie, ponieważ substancje odpowiedzialne za procesy wzdymania przechodzą do wody, w której moczy się fasola. Należy ją odlać i gotować w świeżej a wówczas fasola nie będzie wzdymająca.
U mnie w domu tez fasole gotowalo sie w tej samej wodzie zeby nie wylewac cennych skladnikow znajdujacych sie w fasoli, ktore przeszy do wody po calonocnym moczeniu. Fasola nigdy absolutnie nigdy nie jest gorzka. Jeszcze na koniec dodaje odrobine czabru
U pani w domu, kiedy, bo chyba dawno? Obecnie jest gorzka, bo jest produktem przemysłowym, mocząc wypłukujemy trochę dobra i wiele zła. Ogródkową gotuję w tej samej, sklepową w nowej. Choć przy tym przepisie to gorycz fasoli to najmniejszy problem... przy takiej ilości mąki będzie niejadalna - ponad łyżka na 100g fasolki, no ludzie szanujmy się trochę. Po co?
Bez moczenia całą noc . Ja zalewam fasolę wodą (jak mi się śpieszy to tylko dokładnie myję fasolę )i czekam ok. pół godziny,następnie w tej samej wodzie dokładnie ją myję mieszając do 1 min. odcedzam i wsypuję do garnka zalewając czystą wodą powyżej stanu fasoli ok 2-3 cm i dosypuję 2 łyżeczki sody oczyszczonej,po pół godz. gotowania dolewam zimną wodę tak by nie było jej za dużo a resztę przyrządzam jak w przepisie.Do dwóch godzin gotowania fasolka po bretońsku jest gotowa do jedzenia.Super.Jest mięciutka.
Właśnie zrobiłam, wyszła bardzo fajna, a zamiast koncentratu dałam passatę pomidorową :) No, i podsmażane wszystko na smalcu, bo najlepiej smakuje, ostatecznie nie wszystko musi być dietetyczne i mało kaloryczne, tym bardziej, ze robię fasolę rzadko, to moja bodajże druga w dość długim już życiu ;)
Gotowanie "w tej samej wodzie", to niemądry przesąd. Podczas moczenia fasola nie tylko mięknie, ale też wypłukują się niej toksyczne, szkodliwe substancje, które roślina "złapała" z zanieczyszczonego powietrza podczas wzrostu. Wodę z moczenia trzeba więc odlać, a nawet przepłukać fasolę czystą wodą przed gotowaniem. Na gotowanie "w tej samej wodzie" nie ma żadnych racjonalnych argumentów, to wyłącznie przesąd, w dodatku szkodliwy, bo prowadzi do spożycia toksycznych substancji, jakie zawiera współczesne powietrze.
Ja moczę fasole całą noc i w tej samej wodzie gotuję w szybkowarze 20 min - bez soli. W innym rondlu podsmażam cebule, boczek i kiełbasę - zalewam zrobionym przeze mnie sokiem pomidorowym, doprawiam czosnkiem niedźwiedzim, majerankiem i wrzucam fasolę. Jeszcze chwilkę niech razem pomruga i gotowe :) Oczywiście można zagęścić już wg. uznania.
Pod koniec gotowania dodaję szczyptę suszonego cząbru, a zamiast zasmażki: blenderem rozdrabniam część ugotowanej fasoli i dodaję do całości.Zasmażam natomiast (na niewielkiej ilości oleju) cebulę pokrojoną w drobną kostkę. Można oprócz koncentratu dodać przecier pomidorowy ,na koniec łyżeczka masła.Pychotka :)
Kraut to zarówno ziele jak i kapusta ;) Kräuter (l. mnoga od Kraut) to przyprawy :D więc faktycznie jak Misio napisał Bohnenkraut to zioło do fosoli ;)